wtorek, 19 lipca 2011
Na północ
Krótka notka uaktualniająca: wyruszam na północ korzystać z uroków urlopu. W związku z tym, przez najbliższe dwa tygodnie nie pojawi się żaden wpis na niniejszych łamach. Odbiję sobie po powrocie:)
czwartek, 14 lipca 2011
25 dni
Pogoda za oknem może i kapryśna, ale lato – zarówno to kalendarzowe, jak i rzeczywiste – nastało. A lipiec w Szwecji równoznaczny jest z wakacjami bądź urlopem. Jeśli miałbym wytypować jeden utwór muzyczny, który najlepiej oddaje szwedzkie podejście do lata, to postawiłbym na następujące dzieło:
Pan widoczny w prawym dolnym rogu to Per Gessle – szerszej publiczności znany z działalności w zespole Roxette, w Szwecji jednakże kojarzony przede wszystkim ze swą formacją Gyllene Tider (dosł. Złote czasy). Powyższy kawałek pod wszystkomówiącym tytułem Sommartider – Letnie czasy – trafił pod strzechy i pojawia się na szwedzkich imprezach mniej więcej z taką częstotliwością, jak w Polsce Sokoły.
Tekst szlagieru można przetłumaczyć następująco:
Letnie czasy
Czuję, że coś wisi w powietrzu
Zostań na zewnątrz długo w noc
Letnie czasy
Kręć się w nocy po mieście, które lśni
i które szepce "Bądź moją dzisiejszej nocy"
Letnie czasy, hej hej, letnie czasy
Daj mi swój głód, daj mi swą dłoń
Daj mi wszystko, co chcesz i możesz
Letnie czasy, hej hej, letnie czasy
Usta przy ustach, które sprowadzają mnie na brzeg,
które dają sobie nawzajem letnie czasy
Cóż, Szwedzi lato lubią.
Szwedzkie prawo daje zatrudnionym prawo do pięciu tygodni urlopu w ciągu roku, co przekłada się na 25 dni roboczych. O ile wymiar czasu wolnego nie odbiega znacząco od średniej europejskiej, o tyle już sposób jego wykorzystywania – tak. Przeciętny Sven Svensson rozkoszuje się większością swego urlopowania za jednym razem. Pożegnanie z pracą przypada przeważnie tuż po Midsommar (szwedzkim odpowiedniku nocy świętojańskiej tudzież nocy Kupały), a więc pod koniec czerwca, powrót do firmy następuje zaś na początku sierpnia.
I choć Szwedzi są narodem nowoczesnym i na co dzień niestroniącym od udogodnień cywilizacyjnych, istnieje bardzo silna frakcja społeczna, która w trakcie urlopu stawia sobie za punkt honoru odseparowanie się od nowoczesności. Na odpoczynek wybierany jest prosty, drewniany domek (w obowiązkowym czerwonawym kolorze). Jeśli nie ma bieżącej wody – tym lepiej. Zaś jeżeli wokół domku brak zasięgu sieci komórkowej – to już pełnia szczęścia. A zatem lipcowa próba załatwienia czegoś na poziomie służbowym z poddanymi Karola XVI Gustawa najprawdopodobniej spełznie na niczym.
Szwedzka popołudniówka „Aftonbladet" opublikowała swego czasu zestawienie urlopowych preferencji mieszkańców krajów skandynawskich. Co się okazało? Otóż Szwedzi na wakacjach:
1) na pierwszym miejscu stawiają obecność słońca w odwiedzanym miejscu;
2) uważają, że najważniejszym elementem urlopu jest odpoczynek;
3) piją znacznie więcej alkoholu, niż zazwyczaj;
4) uprawiają seks częściej, niż w dni „nieurlopowe”;
Podejrzewam, że większości Polaków powyższe priorytety brzmią znajomo, czyż nie? Zawołanie „Sommartider, hej hej!” opisuje chyba ogólnoeuropejskie priorytety wakacyjne.
Pan widoczny w prawym dolnym rogu to Per Gessle – szerszej publiczności znany z działalności w zespole Roxette, w Szwecji jednakże kojarzony przede wszystkim ze swą formacją Gyllene Tider (dosł. Złote czasy). Powyższy kawałek pod wszystkomówiącym tytułem Sommartider – Letnie czasy – trafił pod strzechy i pojawia się na szwedzkich imprezach mniej więcej z taką częstotliwością, jak w Polsce Sokoły.
Tekst szlagieru można przetłumaczyć następująco:
Letnie czasy
Czuję, że coś wisi w powietrzu
Zostań na zewnątrz długo w noc
Letnie czasy
Kręć się w nocy po mieście, które lśni
i które szepce "Bądź moją dzisiejszej nocy"
Letnie czasy, hej hej, letnie czasy
Daj mi swój głód, daj mi swą dłoń
Daj mi wszystko, co chcesz i możesz
Letnie czasy, hej hej, letnie czasy
Usta przy ustach, które sprowadzają mnie na brzeg,
które dają sobie nawzajem letnie czasy
Cóż, Szwedzi lato lubią.
Szwedzkie prawo daje zatrudnionym prawo do pięciu tygodni urlopu w ciągu roku, co przekłada się na 25 dni roboczych. O ile wymiar czasu wolnego nie odbiega znacząco od średniej europejskiej, o tyle już sposób jego wykorzystywania – tak. Przeciętny Sven Svensson rozkoszuje się większością swego urlopowania za jednym razem. Pożegnanie z pracą przypada przeważnie tuż po Midsommar (szwedzkim odpowiedniku nocy świętojańskiej tudzież nocy Kupały), a więc pod koniec czerwca, powrót do firmy następuje zaś na początku sierpnia.
I choć Szwedzi są narodem nowoczesnym i na co dzień niestroniącym od udogodnień cywilizacyjnych, istnieje bardzo silna frakcja społeczna, która w trakcie urlopu stawia sobie za punkt honoru odseparowanie się od nowoczesności. Na odpoczynek wybierany jest prosty, drewniany domek (w obowiązkowym czerwonawym kolorze). Jeśli nie ma bieżącej wody – tym lepiej. Zaś jeżeli wokół domku brak zasięgu sieci komórkowej – to już pełnia szczęścia. A zatem lipcowa próba załatwienia czegoś na poziomie służbowym z poddanymi Karola XVI Gustawa najprawdopodobniej spełznie na niczym.
Szwedzka popołudniówka „Aftonbladet" opublikowała swego czasu zestawienie urlopowych preferencji mieszkańców krajów skandynawskich. Co się okazało? Otóż Szwedzi na wakacjach:
1) na pierwszym miejscu stawiają obecność słońca w odwiedzanym miejscu;
2) uważają, że najważniejszym elementem urlopu jest odpoczynek;
3) piją znacznie więcej alkoholu, niż zazwyczaj;
4) uprawiają seks częściej, niż w dni „nieurlopowe”;
Podejrzewam, że większości Polaków powyższe priorytety brzmią znajomo, czyż nie? Zawołanie „Sommartider, hej hej!” opisuje chyba ogólnoeuropejskie priorytety wakacyjne.
Subskrybuj:
Posty (Atom)