Swego czasu pisałem o sienkiewiczowskiej hipotezie, dotyczącej pochodzenia zwrotu szwedzki stół w polszczyźnie.
Dziś – również w duchu autora Potopu,
i to dosłowne: jedyny w swoim rodzaju Bronisław Maj, na benefisie bodaj najbardziej zasłużonego propagatora polskiej kultury w
Szwecji, tłumacza Andersa Bodegårda, zaprezentował kilka wycinków z Trylogii (pisanych – przypomnę – ku pokrzepieniu serc). Oto portret Szweda okiem Sienkiewicza:
Mam nadzieję, iż powyższy występ wprawi Was w dobry nastrój:)
Właśnie we wspomnianym 2011 roku Laleh uczestniczyła w programie Så mycket bättre.
Program jest swego rodzaju muzycznym Big Brotherem (choć na wyższym
poziomie): uczestnikami są znani muzycy, których producent zamyka w
odosobnieniu na osiem dni w domu wśród malowniczych pejzaży Gotlandii.
Każdy artysta ma „swój” dzień, kiedy to reszta towarzystwa wykonuje tylko jego utwory. Na marginesie – idea programu jest tzw. formatem
telewizyjnym, który szwedzki kanał TV4 zakupił z Holandii.
We wszelakich programach typu reality show
znajduje się zawsze postać szczególnie uwielbiana przez publikę. Jak
łatwo można się domyślić, to właśnie bohaterka niniejszych wpisów
oczarowała widzów. Bodaj najbardziej brawurowym występem artystki było
wykonanie utworu Tomasa Ledina Just nu vill jag leva (który zresztą reprezentował w 1980 roku Szwecję na wspominanym już festiwalu Eurowizji). Wpierw oryginał:
A teraz - piosenka a’la Laleh:
Wreszcie, dwa miesiące temu, dokładnie 25 lutego br., światło dzienne ujrzał najnowszy album artystki pt. Sjung (Śpiewaj). Rozpocznijmy, dla odmiany, od utworów anglojęzycznych:
Z kolei w jednej ze szwedzkiej kompozycji pt. Vårens första dag (Pierwszy dzień wiosny) znaleźć można wyraz euforii z powodu nastania cieplejszej pogody po zimie:
Rok później Laleh wydała swój drugi album pt. Prinsessor (Księżniczki).
Podobnie jak w poprzednim przypadku artystka skomponowała całą
muzykę, napisała wszystkie teksty i zagrała na wszystkich instrumentach,
jedynie do czterech utworów zapraszając znajomych muzyków. Oto małe co
nieco – wpierw po angielsku: Closer by Laleh on Grooveshark
Na
płycie znalazła się kompozycja, która w swej warstwie tekstowej porusza
ważne wydarzenie z życia artystki: w 1994 roku ojciec Laleh utopił się
podczas ratowania życia tonącej kobiecie. Na pogrzeb przyszło dziesięć
tysięcy osób, by wyrazić swój szacunek dla bohatera. W utworze Far har lärt mig (Ojciec mnie nauczył) artystka dokonuje przeglądu wartości wyniesionych z domu rodzinnego:
Wątek
rodzinny pojawia się również w piosence tytułowej, w której mówi się,
że warto żyć i umierać jak żołnierze, a prawdziwych księżniczek już nie
ma:
Trzecia płyta o angielskim tytule Me and Simon
ujrzała światło dzienne w 2009 roku. Także tu Laleh była autorką,
wykonawczynią i producentką muzyki. Trzyletnia przerwa spowodowana była
przeprowadzką artystki na północ Szwecji do regionu Västerbotten. Laleh
twierdzi, że chciała odpocząć po swych pierwszych muzycznych sukcesach i
spojrzeć z dystansem na świat. Tradycyjnie, kilka utworów w języku
Albionu: Big city love by Laleh on Grooveshark
W utworze Farda
Laleh znów śpiewa (i to jak!) po persku. Po raz kolejny internet służy
pomocą i podpowiada, iż tekst jest wyznaniem pragnienia bliskości dwóch
zakochanych:
Echem przeprowadzki na północ jest piosenka Bjurö klubb, nawiązująca w nazwie do cypla Bjurö, gdzie podmiot liryczny spędził bogate we wspomnienia chwile:
Ponadto, najwytrwalsi czytelnicy niniejszych łamów pamiętają pewnie poniższą kompozycję, która pojawiła się w we wpisie o śniegu. I nic dziwnego, gdyż jej tytuł to, po prostu, śnieg:
Miejmy
nadzieję, że wiosna zagościła na dobre. Uczcijmy jej przyjście zatem
porcją muzyki w wykonaniu jednego z najlepszych szwedzkich głosów
młodego pokolenia.
Pani nazywa się Laleh Pourkarim i prezentuje się następująco:
Artystka
urodziła się 10 czerwca 1982 roku w Iranie (pozwolę sobie zabłysnąć
erudycją: jej imię i nazwisko zapisane po persku to لاله پورکریم) jako
córka opozycyjnego działacza Houshanga Pourkarima. Rok później cała
rodzina uciekła przez Azerbejdżan i Białoruś do Szwecji, gdzie osiedliła
się na göteborskim osiedlu Hammarkullen.
Pierwsze „wyjście na świat” młodej gwiazdy muzyki miało miejsce... na wielkim ekranie. W 2000 roku nakręcono film Jalla, jalla! (arab. Szybciej, szybciej!),
będący obyczajową komedią pomyłek rozgrywającą się na styku środowisk
emigrantów oraz „tubylców” w Szwecji (nad Wisłą film znany jest pod
nazwą W obcym kraju).
Pięć lat później, w 2005 roku, Laleh wydała swój pierwszy album o jakże oczywistym tytule Laleh. Oto dźwiękowa próbka debiutu: Live Tomorrow by Laleh on Grooveshark
Jak
wiadomo, nie samym angielskim człowiek żyje, więc artystka na swym
debiutanckim albumie wykonała również piosenki w języku szwedzkim. Ot, na początek
mocny akcent – utwór pt. Bostadsansökan (Podanie o mieszkanie), będący
apelem do monarchy o możliwość zamieszkania na zamku królewskim:
Czy też portret pewnego mężczyzny, który żuje wafelek Kex (Han tuggar Kex):
Han Tuggar Kex (Aukustisk) by Laleh on Grooveshark
Ponadto,
na płycie znalazła się również kompozycja po persku. Według
znalezionego w sieci tłumaczenia tekst zdaje się być zapisem
skomplikowanych stosunków damsko-męskich w związku:
Album
trafił, oczywiście, na szczyt listy bestsellerów, a krytycy prześcigali
się w pochwałach. Przykładowo: felietonistka czasopisma Expressen
(wtedy, obecnie Aftonbladet), polskiego pochodzenia Natalia Kazmierska
napisała, iż piosenkarka jest nieodparcie cool i tajemnicza w porównaniu ze stękającymi, bladymi gwiazdkami popu z gitarami i fryzurami niczym trolle. I nie ma co się dziwić – Laleh stworzyła kawał dobrej muzyki.
Słuchając płyty nie należy zapomnieć, iż utwory nagrywane były w ciągu dwóch lat w... garażu artystki!