Jest taki głos w Szwecji, który działa na mnie wyjątkowo uspokajająco. Jest to głos damski i należy do pani o takim wyglądzie:
Jak na stereotypową Szwedkę przystało, Lisa Ekdahl (bo tak się nazywa bohaterka dzisiejszego wpisu) jest blondynką. Urodzona w 1971 roku piosenkarka debiutancki album – nazwany, zgodnie ze starą szkołą, po prostu Lisa Ekdahl – wydała w wieku 23 lat (!) i niektóre piosenki na nim umieszczone nieomal natychmiast weszły do kanonu szwedzkiej muzyki popularnej. O, na przykład taka, o tym, by ujawniać swą miłość:
Albo też taka, o nieprzewidywalności ludzkich losów:
Płyta trafiła w gusta zamorskiej publiczności – tuż po premierze artystce przyznano nagrodę szwedzkiego przemysłu muzycznego (taki lokalny Fryderyk) o jakże oryginalnej nazwie: Grammis.
Po takim przytupie kariera Lisy nabrała rozmachu na skalę europejską. Kolejny album – When Did You Leave Heaven z 1995 roku – zawiera utwory nawiązujące do złotych lat jazzu:
Jednakże, nie samą angielszczyzną człowiek żyje. Kolejne wydawnictwo, Med kroppen mot jorden, ugruntowało należne artystce miejsce na szwedzkich półkach z płytami. A znalazły się na nim chociażby takie utwory, jak ten o kamieniu w sercu:
Albo taki, o damsko-męskich przepychankach w związku:
Pani Ekdahl nie zasypia gruszek w popiele: co rok, to nowy album – i to wcale nie gorszy od poprzedniego. Oto próbka z płyty Bortom det blå z 1997 roku. Wpierw – o tym, że wielu z nas mówi o niebie, ale niewielu rozumie wieczność:
Albo też piosenka o – dla odmiany – problemach w związku:
Cóż – to może jeszcze z tej płyty prośba kobiety o przebaczenie z powodu jej własnej zdrady:
Ostatnia płyta artystki z XX wieku, Back to Earth, po raz kolejny ukazuje Lisę śpiewającą po angielsku:
Czasami nawet niekoniecznie swoje kompozycje:
Z kolei nowe tysiąclecie zostało przez artystkę przywitaną albumem z bossanovą. Oto dwie próbki:
Na pierwszą dekadę XXI wieku przypadają trzy studyjne płyty Lisy Ekdahl. Za przykład nowszej twórczości niech posłużą poniższe kompozycje:
Artystka mieszkała ponadto przez pewien czas w Nowym Jorku, po czym w 2009 roku wróciła na ojczyzny łono i nagrała dwie płyty: studyjną Give Me That Slow Knowing Smile oraz koncertówkę nie byle skąd, bo z paryskiej Olympii. Oto małe co nieco z najnowszych utworów Lisy Ekdahl:
A na pożegnanie – utwór o jesieni. Smutny, ale też aura za oknem zdecydowanie barowa. W tekście podmiot liryczny porównuje kończącą się miłość do odchodzącego lata i nadchodzącej jesieni:
Miłego wieczoru!
Świetna muzyka, dziękuję jeszcze raz!:)) Świetny blog, naprawdę i bardzo ciekawą muzykę polecasz:) zapraszam również na mojego bloga;)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPonownie dziękuję:)
OdpowiedzUsuń