środa, 16 marca 2011

Hej jest dobre na wszystko

Dzisiejszy wpis nie jest kryptoreklamą pewnego polskiego zespołu z żeńskim wokalem. Krążyć za to będziemy wokół codziennej komunikacji mieszkańców Królestwa Szwecji.

Znalazłszy się na ulicy dowolnej szwedzkiej miejscowości osoba z Polski może bezproblemowo przywitać się z większością napotkanych tubylców – wystarczy powiedzieć wspomniane w tytule niniejszego postu trzyliterowe słowo „hej”
i już Szwed spieszy z odwdzięczeniem się tym samym.

Jak w ogóle wygląda na co dzień szwedzka komunikacja?

Na przywitanie następuje zwykle omawiane już słowo. I tyle. Jeśli zaś nadawca chce podkreślić swój ponadprzeciętnie życzliwy stosunek do rozmówcy, może ów wyraz zdublować: „Hej hej!”. Natomiast jeśli pała jeszcze większym uczuciem, wykrzyknie zapewne „Nej men hej!”, co przetłumaczyć można jako „Nie no, ależ cześć!”

Przy czym myli się ten, kto uważa zwracanie się do obcych w Szwecji per „cześć” za oznakę braku wychowania. Należy w tym wypadku wyzbyć się wyniesionych z naszego kręgu kulturowego przyzwyczajeń – powiedzenie „Hej!” do obcej osoby nie jest wcale faux pas. Przeciwnie, jeśli użyjemy szwedzkiego zwrotu „dzień dobry” (czyli „god dag”), niewątpliwie ściągniemy na siebie uwagę jako osoba, która albo zwraca się żartobliwie, albo też wyraża swój nieprzeciętnie konserwatywny światopogląd.

Jak zatem się Szwedzi żegnają? Również i w tym filozofii głębokiej się nie znajdzie. Jeśli Szwed chce użyć zwyczajowego środka, to pożegna się, po prostu, zwrotem „Hej hej”. Uwaga – nie mylić ze zwrotem „Hej hej” na przywitanie! Jeśli zaś trafimy na osobnika wymagającego od siebie nieco więcej, z ust jego pojawić się może zwrot „Hej då” (dźwięk å po szwedzku czyta się jak polskie o z bardzo zaokrąglonymi wargami). Jeśli zaś rozmówca uprzedza nas lojalnie o chęci ponownego nawiązania kontaktu, możemy być odbiorcami fraz takich jak „Vi ses”, gdy zamierzane jest spotkać się na żywo, bądź też „Vi hörs”, jeśli planujemy się zdzwonić.

Jakby jeszcze tej prostoty językowej było mało, Szwedzi dziękują w sposób równie lakoniczny: słowem „tack”, wymawianym z długim k na końcu. Nie ma to, jak oszczędność środków językowych...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz