sobota, 5 marca 2011

Thank you (?) for the music



W ciągu pierwszej dekady XXI wieku (swoją drogą – jak nazywać ten okres? Rosjanie używają określenia „lata zerowe”, co wydaje się być kuszącą propozycją) nastąpił wielki powrót na dyskotekowe parkiety utworów tanecznych z lat siedemdziesiątych. W poprzednim czasie hity ze „złotego wieku disco” były wyraźnie démodé, jednakże nowe stulecie zapoczątkowało renesans tanecznych evergreenów. Jedna z ikon „dekady disco” pochodzi ze Szwecji i nie może wzmianki o tym zespole na niniejszym blogu zabraknąć.
„Największy szwedzki muzyczny towar eksportowy”, „pierwszy szwedzki zespół w Rock and Roll Hall of Fame Museum”, „ponad 400 milionów sprzedanych płyt”... Mowa, oczywiście, o kwartecie pod dźwięczną nazwą Abba. Czy ktoś jest w stanie twierdzić, że nigdy w życiu nie tańczył do poniższej piosenki? Ja na pewno nie...



Zacznijmy – wbrew regułom savoir-vivre – od panów, ponieważ to akurat brzydka płeć zapoczątkowała działalność kolektywu z idealnym wręcz parytetem płciowym.
Björn Ulvaeus (to ten z brodą), urodzony w Göteborgu, lecz wychowany w uroczym miasteczku Västervik, ok. 150 km na północ od Kalmaru, w pewnym etapie swojego życia postanowił pójść wspólną twórczą drogą z Bennym Anderssonem (to ten bez zarostu). Panowie zaczęli pisać swe pierwsze piosenki już w latach 60-tych, lecz trzeba było poczekać do kolejnej dekady, by duet wzbogacił się o dwie przedstawicielki tej piękniejszej z płci: Agnethę Fältskog (blondynkę) oraz Anni-Frid Lyngstad (nieblondynkę). Pierwsza umieszczona na płycie nazwa zespołu nie porażała oryginalnością: grupa występowała jako... Björn & Benny, Agnetha & Anni-Frid”. Chyba sami muzycy przeczuwali, że pod takim szyldem świata nie zawojują, więc od 1974 roku firmują swą twórczość akronimem Abba. Nie trzeba tłumaczyć, że odpowiednio ułożone inicjały imion członków grupy tworzą taką oto symetryczną nazwę. Kierowany kronikarską rzetelnością pozwolę sobie zauważyć, iż kwartet wydał w USA trzy single sygnowane przez... Björn & Benny (with Svenska flicka)", czyli Björn & Benny (with Szwedzka dziewczyna)". Oto próbka pierwszego anglojęzycznego singla zespołu z 1972 roku:



Na marginesie – Abba to również marka jednej z najpopularniejszych... past rybnych w Skandynawii. I była taką jeszcze przez powstaniem zespołu. Członkowie zespołu, doskonale świadomi pierwszego skojarzenia przeciętnego Szweda ze słowem Abba, wystąpili do firmy Abba Seafoods o zgodę na posługiwanie się nazwa zbieżną z koncernem. I takową otrzymali. Jako element odróżniający postanowili (zapewne) pisać pierwsze B” w lustrzanym odbiciu.
Zespół wdarł się szturmem na światowe sceny poprzez zwycięstwo w Festiwalu Eurowizji w 1974 roku dzięki utworowi Waterloo. A że tekst grafomański (Pod Waterloo Napoleon się poddał, a mój los skończy się podobnie; podręcznik historii na półce wciąż się powtarza; Waterloo – zostałam pokonana, ty wygrałeś wojnę; obiecałeś kochać mnie na zawsze; nie uciekłabym, nawet, gdybym mogła, wiedząc, że moim losem jest z tobą być; wreszcie mierzę się ze swym Waterloo)? Nie to jest istotne – w końcu mówimy o popowym przeboju na parkiety, a nie o traktacie filozoficznym.



Od tej pory Abba stała się prawie że synonimem muzyki dyskotekowej. Money, money, money, Fernando, Knowing Me, Knowing You, Voulez-Vous, Take a Chance on Me... Nie da się być w miarę świadomym konsumentem kultury popularnej i nie znać chociażby melodii refrenów powyższych utworów – pozwolę sobie zatem skupić na czymś mniej rozpowszechnionym.
Pobawmy się w swoistą archeologię muzyczną. Dziwnym nie jest, że członkom Abby, jako Szwedom, zdarzało się czasem wykonywać piosenki w swym ojczystym języku. Oto próbka utworu Ring Ring, opowiadającego o milczącym telefonie (a milczący telefon jest, jak doskonale wiemy, niewątpliwą oznaką kryzysu w związku międzyludzkim):





Równie dramatyczna jest opowieść o cierpiącym z miłości Fernando, połączona z ogniskowym pocieszaniem tegoż hiszpańskojęzycznego osobnika oraz radami dla niego. Oto wersja z solowej płyty Anni-Frid z 1975 roku, choć z teledyskiem anglojęzycznym:




Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że w pewnym momencie Abba składała się... z dwóch małżeństw! Björn był mężem Agnethy, a Anni-Frid żoną Benny’ego. Z początku grupa funkcjonowała jak sprawna firma rodzinna, lecz – jak to czasem bywa podobnych inicjatywach – gdy tylko pojawia się kryzys osobisty, obroty przedsiębiorstwa spadają na łeb, na szyję. Pierwsze małżeństwo rozpadło się w 1979 roku, drugie – dwa lata później i oficjalne rozwiązanie zespołu miało miejsce w 1983 roku.
Nie wolno jednakże zapomnieć o roli Abby w... mimowolnym wkładzie w obalenie jedynego słusznego ustroju w Polsce. Jak to się stało, że jeden z najpopularniejszych zespołów popowych na świecie wystąpił w socjalistycznym kraju za żelazną kurtyną? Nie byłoby to możliwe, gdyby PRL faktycznie nie była „najweselszym barakiem w radzieckim obozie”. W TVP emitowano poniekąd kultowy już program „Studio 2” i, mając na uwadze niesamowitą popularność Abby w Polsce (czego wyrazem były chociażby kilogramy listów wysyłane na zamorski adres grupy), postanowiono, jak gdyby nigdy nic, sprowadzić artystów na występ w polskiej telewizji. Akurat w przypadku gwiazd ze Szwecji sprawa była o tyle łatwa, iż kraj ten był neutralny, a zatem w kwestiach politycznych traktowany ulgowo w porównaniu z np. członkami NATO. W Polsce obie pary zespołu pojawiły się w październiku 1976 roku, gdzie w ciągu dwóch dni dokonano rejestracji programu z ośmioma utworami. W dniu pierwszej emisji koncertu, 13 listopada wspomnianego roku, ulice świeciły pustkami. Nie ma się co dziwić – naród głodny był niedostępnego na co dzień powiewu świeżego powietrza z wielkiego Zachodu. I mówiąc o wpływie Abby na przyszłą transformację systemową nie popełniam przesady – ukazanie choćby małego fragmentu innego świata poszerza świadomość człowieka i zastanowienia się, czy aby na pewno to, co widoczne na co dzień wokół, jest najlepszym z możliwych ustrojów. Oto początek występu w „Studio 2”:




A poniżej dowód, że w Polsce w owym czasie fani Abby nie dość, że istnieli, to jeszcze byli aktywni:



Szczególnie wzruszające są zdjęcia całej czwórki na tle Pałacu Kultury oraz Agnetha pozująca przed dużym fiatem:)
Nie jest ważne, czy lubimy Abbę, czy też nie. Nie jest również istotne, czy uważamy ich twórczość za coś z górnej półki, czy też wręcz przeciwnie. Nie można zaprzeczyć ogromnemu wpływowi zespołu na XX-wieczną rozrywkę. A jeśli wziąć pod uwagę niesamowitą popularność musicalu Mamma Mia, to nawet i na XXI-wieczną...



2 komentarze: