Dziś wspomnienie i zarazem refleksja na temat jednego aspektu opisanej już letniej podróży po Norwegii.
Na pograniczu rosyjsko-norweskim (miasto Kirkenes, półwysep Varanger – ogólnie daleka północ) od zawsze dochodziło do wzajemnych kontaktów między narodami posługującymi się różnymi językami. W omawianym przypadku norwescy kupcy często handlowali z rosyjskimi Pomorami – osadnikami z okolic Morza Białego (zdjęcie za Wikipedią, CC):
W Muzeum Handlu z Pomorami w Vardø opisano kontakty handlowe między ludnością norweskojęzyczną oraz Rosjanami, mówiącymi, oczywiście, po rosyjsku. Jednakże, by handel miał miejsce, obie nacje musiały się porozumieć. W ten sposób wykształcił się lokalny żargon kupiecki. Oto zanotowana w muzeum próbka:
Kapitan Pomorów: Drasvi, gammel god venn på moja.
Kupiec norweski: Drasvi. Nogoli dag tvoja reise på Archangelsk otsuda?
KP: Tri vegel. Grot motvind.
KN: Tvoja fisk kopom?
KP: Ja.
KN: Kak pris?
KP: En våga mokka za to våga treska.
KN: Niet, eta mala.
KP: Slik slag, en o en halv våga treska za en våga mokka.
KN: Davaj.
KP: No davaj på kahut sitta ned, så nokka lite chai drinkom. Ikke skade.
KN: Basiba.
Fenomenalne połączenie języka germańskiego i słowiańskiego, z przewagą tego pierwszego pierwiastka. Dla osób niewładającym ani norweskim, ani rosyjskim – tłumaczenie:
- Witaj, mój stary, dobry przyjacielu.
- Witaj. Dużo dni zajęła Tobie podróż z Archangielska tutaj?
- Trzy tygodnie. Ostry wiatr w dziób.
- Kupujesz rybę?
- Tak.
- Jaka cena?
- Jedna waga mąki za dwie wagi dorsza.
- Nie, to mało.
- No dobrze, półtorej wagi dorsza za jedną wagę mąki.
- Stoi.
- No to chodź do kajuty, wypijemy trochę herbaty. Nie zaszkodzi.
- Dziękuję.
Pełne porozumienie ponad podziałami.
A „dziś prawdziwych Pomorów już nie ma” – podczas ostatniego spisu powszechnego w Rosji do narodowości pomorskiej przyznało się sześć i pół tysiąca ludzi...
Cudne. Uśmiałam się po pachy! :-D
OdpowiedzUsuńPrawda? Moja reakcja po ujrzeniu powyższego dialogu była podobna do Twojej. Ba, nawet tożsama:)
OdpowiedzUsuń